Nie wierzę, wprost nie dowierzam, że to moje 24 wakacje. Strasznie szybko ten czas ucieka. Za każdym razem, w wakacje, miałam plany nie z tej ziemi. O podboju kosmosu, o spotkaniu Leonarda DiCaprio, o tym, że odkryje mnie James Cameron (uwielbiam go♥) i będę grała w najbardziej kasowych filmach, że wygram w Toto Lotka i wyjadę na Hawaje...
Ale te moje wakacyjnie plany były zawsze tak nierealne, jak spotkanie jednorożca co najmniej. Albo odnalezienie przeze mnie skamielin.
A kiedy już miałam, jakiś konkretny i nawet realny plan, zapał kończył się tak szybko, jak się pojawiał.
Dlatego muszę spisać wakacyjne plany, bo inaczej znowu pójdą w niepamięć i skończy się, jak zawsze. A fakt, że Wy to już przeczytacie, daje mi większego kopa, bo i przed Wami nie chcę wyjść na niekonsekwentną osobę :)
Także, łapcie krótką listę i trzymajcie kciuki ^^
Dlatego muszę spisać wakacyjne plany, bo inaczej znowu pójdą w niepamięć i skończy się, jak zawsze. A fakt, że Wy to już przeczytacie, daje mi większego kopa, bo i przed Wami nie chcę wyjść na niekonsekwentną osobę :)
Także, łapcie krótką listę i trzymajcie kciuki ^^
1.Nie przestawać ćwiczyć.
Piękne i zdrowe ciało to dla mnie podstawa. Dzięki temu, że ćwiczę, moje samopoczucie jest lepsze, wygląd skóry poprawił się niesamowicie, ale mam taką wadę, że nie kończę rzeczy, które zaczęłam robić. Dlatego, na razie postanawiam, że przez kolejne 2 miesiące będę dalej ćwiczyć :) I po tym czasie przedłużę sobie o kolejne 2 miesiące i tak dalej. Nie chcę robić niczego na wyrost. Powoli, ale skutecznie :)A może znowu wezmę się za jogę :)
2.Rzucić palenie!
Oj tak...chyba najtrudniejsze wyzwanie. Niestety, lubię palić. To jest ogromną przeszkodą. Miałam cichą nadzieję, że po urodzeniu Antka, nie zacznę tego znowu robić, ale się pomyliłam. Tyle dobrego, że nie kopcę tak dużo, jak przed ciążą.Potrafiłam spalić paczkę dziennie!! Omal płuc nie wypluwałam, ale paliłam dalej...Katarzyna...
Na dzień dzisiejszy, są to 3-4fajki dziennie. Jak do alkoholu, to zdarzy się więcej.
Ale lubię, czy nie...muszę rzucić.
Szkoda urody :P No i zdrowia, na które ciągle pracuję :)
3.Nagrać demo.
Odkąd pamiętam, śpiew, muzyka to moja oaza spokoju. Kochałam, kocham i będę kochała śpiewać. Zawsze chciałam to robić zawodowo. Brałam udziały w mniejszych i większych festiwalach. Zdarzały się pierwsze miejsca. Nauczycielka od angielskiego, która przygotowywała mnie do konkursu, a byłam chora, jak sroka, stwierdziła, że nawet z zachrypniętym gardłem mam lepszy wokal niż niejedna gwiazdeczka (^_^) Bardzo mnie to wtedy uskrzydliło:)Mimo, że chcę śpiewać zawodowo, nie mam...takiego zapału, żeby coś nagrać, gdzieś iść.
Teraz jest Antoś i mam utrudnienie, bo nie zawsze jest czas. I wiem, że to teraz taki ostatni dzwonek na spełnienie marzeń.
Muszę to zrobić teraz, albo będę tego żałować, bo już później nie dam rady. A starość coraz bliżej. I bardzo chcę, żeby ten mój maluch był ze mnie dumny. Chce mu pokazać, że nawet, kiedy jest dziecko, albo jakieś przeszkody, jeżeli chcesz, to dasz radę.
Trzymajcie kciuki :)
4.Przebić nos, zrobić kolejny tatuaż.
Jednak kolczykowanie, jakoś wytrzymywałam. Zastanawiam się, czy nie mam swojego rodzaju syndromu samookaleczeń, albo sado-maso, bo lubiłam ten krótki, ale do zapamiętania ból.
Strasznie dziwnie to brzmi:) Ale każdy ma swoje paranoje :)
Marzy mi się septum. Ale wiem, że go nie zrobię, więc do wyboru mam prawy, albo lewy płatek nosa. Wciąż rozmyślam, który będzie lepszy.
I tatuaż^^ Uwielbiam symboliczne tatuaże. Nie takie zrobione na pokaz. Sama mam na razie tylko jeden i jest to literka M otoczona gwiazdkami.
W planach mam zrobienie "bransoletki" na nadgarstku z inicjałami Antka i jaskółką, napis "Dream Out Loud" na karku i strasznie, ale to strasznie chciałabym wytatuować palce :) I zrobić tzw. rękaw :) Boskie ♥♥ Ile wyjdzie, i czy w ogóle wypali....zobaczymy po wakacjach:)
Henna się nie liczy :D
5.Wyjechać na parę dni.
8.Zakochać się.
Być szczęśliwą.
Jeżeli uda mi się spełnić swoje postanowienia wakacyjnie-będę szczęśliwa.
Jeżeli Antek będzie szczęśliwie dorastał i wiecznie się uśmiechał tak, jak robi to do tej pory-będę szczęliwia.
Jeżeli uda mi się poukładać trochę moje życie-będę szczęśliwa.
Jeżeli rodzice dalej będą ze mnie tacy dumni, jak są do tej pory-będę szczęśliwa.
Jeżeli nigdy się nie poddam-będę szczęśliwa.
Zaczynamy:) Rezultaty za 2 miesiące :)
A jakie są Wasze plany wakacyjne? Realne, czy też macie naturę marzyciela?
Tak po prostu, gdzieś uciec. Od tego zgiełku, od tego toksycznego miasta, od tych ludzi. Zaszyć się. Najlepiej na bezludnej wyspie. I nie przejmować się niczym. Przy małym dziecku pole do popisu jest ograniczone. Najprawdopodobniej, pojedziemy na tydzień do Sławy, albo na moje kujawy :) Nie narzekam. Ale wolałabym wyjechać za granicę :) Do mojego kochanego Paryża♥
Może kiedyś.
Na razie muszę zadowolić się myślą o jeziorku i wiejskich imprezach, które swoją drogą są najlepsze :)
6.Nie zwariować.
Siostry muszą płacić za to, żeby urodzić. Skończyłam liceum humanistyczno-artystyczne, a jedyna praca, jaka na mnie czeka, to kasjerka w całodobowym. Włosy przestały szybko rosnąć i nie mogę obciąć zniszczonych końcówek, bo będę znowu krótkowłosym rudzielcem. Zenek(kot) ma jakąś kocią bulimię i lubi mnie denerwować sikając mi na buty...z rana. M. wie, jak mnie zezłościć. Mój poziom agresji jest coraz większy, więc kiedyś go uduszę i zrobię sobie szaszłyki. Sąsiad wiecznie czegoś chce i zionie alkoholem niczym smok. Nie lubię, kiedy obcy ludzie przymilają się do Antka.
Lista jest nieskończona...Zawsze znajdzie się coś, co popsuje mi humor. Po porodzie stałam się strasznie drażliwa.
(głęboki wdech i wydech)
Nie zwariować!
7.Naprawić kontakty.
Niektóre zakończyły się bezsensownie.
Chciałabym je naprawić. Wiem, że 2 miesiące to za krótko, ale liczą się chęci :)
Pożyjemy, zobaczymy :)
8.Zakochać się.
Dziwne, co nie? Teoretycznie: powinnam być zakochana na maksa w ojcu mojego dziecka.
Praktycznie: oddaliłam się od niego bardzoo. Nie czuję tego, co czułam 2 lata temu. Mam wrażenie, że całą swoją miłość przelałam na Antka. M. stał mi się obojętny. Jakoś nie bardzo przeraża mnie fakt, że mogłabym żyć bez niego. Wręcz przeciwnie.
Chociaż, niekiedy mam takie przebłyski uczuć i miłości partnerskiej, ale na drugi dzień mi przechodzi.
Czy mi z tym źle? Bardzo. Męczy mnie udawanie. M. wie, że nie odwzajemniam już jego uczuć. On zawsze bardzo mnie kochał i nadal bardzo kocha. Ale ja chyba nigdy nie będę gotowa na poważny związek, czy wiązanie się z kimś na całe życie. Zawsze miałam z tym problem.
I dlatego, chciałabym w końcu zaznać takiej prawdziwej, nieskazitelnej, czułej, pięknej miłości. Jestem oporna na zaloty, więc zobaczymy, jak to będzie :) Kilka razy próbowaliśmy porozmawiać o tym, czy dalej ciągnąć tą szopkę, czy każdy po prostu pójdzie w swoją stronę, ale nigdy nie mogliśmy się zebrać do tego tematu. To tak, jak odwlekanie nieuniknionego.
Być szczęśliwą.
Jeżeli uda mi się spełnić swoje postanowienia wakacyjnie-będę szczęśliwa.
Jeżeli Antek będzie szczęśliwie dorastał i wiecznie się uśmiechał tak, jak robi to do tej pory-będę szczęliwia.
Jeżeli uda mi się poukładać trochę moje życie-będę szczęśliwa.
Jeżeli rodzice dalej będą ze mnie tacy dumni, jak są do tej pory-będę szczęśliwa.
Jeżeli nigdy się nie poddam-będę szczęśliwa.
Zaczynamy:) Rezultaty za 2 miesiące :)
A jakie są Wasze plany wakacyjne? Realne, czy też macie naturę marzyciela?
Weź Ty się w kosmos wystrzel bo tutaj nie masz szans zaistnieć z takim rozumowaniem. Leonardo prędzej na Ciebie nasra niż spojrzy. Bardzo mi szkoda Twojego syna. Współczuję mu takiej matki. Nie przekazuj mu swoich mądrości bo też nie poradzi sobie w życiu tak jak mama. Weź się do pracy to będzie z takiego obywatela większy pożytek. Za takie pisanie nikt Ci nie zapłaci.
OdpowiedzUsuńDrogi Anonimku.
UsuńJestem Kasia, miło mi. Byłoby kulturalniej, gdybyś też się przedstawił.
Jakoś nie wyobrażam sobie robienia kariery, jako blogerka, więc nie wiem, o co Ci chodzi. Lubię pisać, więc to robię. Czytać nie musisz. Możesz być sam na siebie zły, że straciłeś czas.
No przykro mi, że DiCaprio by tak uczynił. Dziękuję za informację wszechmogący! Uratowałeś mi reputację! Dozgonna wdzięczność!
Współczucie to dobra cecha. Oznacza, że masz jeszcze cząstkę człowieczeństwa w sobie, ale uwierz mi...Mój Antoś ma się naprawdę dobrze i wychowuję go najlepiej, jak potrafię (nie będę teraz skromna, ale jestem bardzo chwalona w swojej rodzinie za to, w jaki sposób go wychowuję). On nie potrzebuje Twojego współczucia, bo przekazywane mu wartości są na pewno lepsze niż te, które Ty otrzymałeś. I współczuję Twoim obecnym, bądź przyszłym dzieciom.
Maluchy wychowywane przez człowieka, który wyraża się w tak niekulturalny i niekonstruktywny sposób, przepełniony chamstwem i prawdopodobnie nienawiścią do wszystkiego, co żyje, niestety będą takie same, bo nic dobrego z domu nie wyniosą. Przykre to bardzo.
W życiu radzę sobie świetnie. A to, że mam marzenia nie znaczy, że jestem jakimś wyrzutkiem społecznym, któremu nic nie wychodzi.
Ale skoro tak uważasz, to bardzo chętnie poczytam o Twoich życiowych sukcesach. Pochwal się. Skoro śmiesz twierdzić, po wpisach, że nie radzę sobie w życiu, niczego nie osiągnę i źle wychowuje dziecko...
Pokaż, jak Ty sobie radzisz.
Vicky, dlaczego nie kochasz już obecnego partnera? Długo z nim jesteś?
OdpowiedzUsuńNie wolisz ratować tego związku abyście z Tośkiem i M. tworzyli szczęśliwą rodzinę?
Tzn. to nie jest tak, że go nie kocham. Zawsze już będę go kochać. Ale obawiam się, że nie w taki sposób, jak kochałam. Mam wrażenie, że moja miłość do niego, jako do mężczyzny przerodziła się w miłość typowo przyjacielską. Wiem, że mogę na niego liczyć, że zawsze będzie przy mnie, ale nie czuję już w nim partnera, tylko przyjaciela. Takiego naprawdę najlepszego. Nasza relacja jest bardzo skomplikowana, bo w ciągu 6-ciu lat dużo przeszliśmy. Obydwoje mamy silne charaktery. On się bardzo stara, żeby było między nami, jak najlepiej. Dzisiaj, po raz kolejny, wykrzyczał na środku parku, że mnie kocha i chce, żebym była jego żoną :) Było to niesamowicie urocze. Ale ja nie potrafię, z czystym sumieniem, powiedzieć mu tego samego. Nie chcę dawać nadziei skoro nie jestem pewna, czy jutro nie spotkam miłości swojego życia. Oczywiście, chciałabym stworzyć szczęśliwą rodzinę, bez żadnych rozstań. Nie chciałabym, ażeby Tosiek wędrował w weekendy od jednego rodzica do drugiego.
UsuńMieliśmy po 18 lat, jak zaczęliśmy ze sobą chodzić. Szczyle. Po prostu. Myśleliśmy, że wiemy wszystko o miłości. Mając po 19 lat już mieszkaliśmy ze sobą.
Nie raz się zastanawiam, czy to wszystko nie zdarzyło się za szybko i dlatego teraz jest, jak jest. Nie daliśmy sobie szansy na rozwinięcie. Od razu przeszliśmy do puenty. Mam cichą nadzieję, że będę z nim szczęśliwa.
Ale czy warto ciągnąć coś, co uszczęśliwia tylko jedną osobę?
Pożyjemy, zobaczymy :)
Ja radzę sobie świetnie. Jestem osobą dowartościowaną i nie potrzebuje czegoś takiego. Moim przyjacielem nie jest Internet, nie opowiadam o swoim życiu byle komu. Czepiam się dlatego, że w życiu nie czytałem takich głupot. Lepiej robić w całodobowym niż nie robić nic. Człowiek z zawyżonymi ambicjami błądzi w tym życiu. Też pracuje w `zaniżonej` jak dla mnie pracy. Ale absolutnie mi to nie przeszkadza. Nie muszę się prosić np. o pieniądze na fajki. Tak będziesz tu teraz mnie hejtować ale chciałem Ci chociaż powiedzieć, że przedstawiasz tu swoją osobę w sposób tragiczny. A punkt o zakochaniu na prawdę mogłaś sobie darować. Wszystkiego dobrego. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to, że sobie radzisz, że jesteś dowartościowany. Fajnie.
UsuńInternet moim przyjacielem? Nie sądzę. Ja po prostu lubię pisać i dzielić się tym, co w życiu robię, mam, itp. Czy to grzech? I jak wspomniałam-nikt nie każe Ci tego czytać.
Masz rację, mam większe aspiracje niż praca w całodobowym. Dlaczego? Bo wiem, że stać mnie na więcej i chcę kiedyś pokazać mojemu maluchowi, że warto postawić na swoim, żeby nie ograniczał się do przeciętności, bo komuś nie podoba się fakt, iż ma marzenia i cel w życiu. Poza tym, jak na razie, mam 15-miesięcznego synka i najważniejsze jest dla mnie wychowanie go na dobrego człowieka, a nie spędzanie 10 godzin w pracy, podrzucanie małego do żłobka, czy dziadków, a potem ubolewanie nad tym, że jest taki, czy owaki, bo za mało uwagi mu poświęcałam. Praca nie zając. M. zarabia wystarczająco dużo i nie muszę prosić o pieniądze. On sam zachęca mnie do tego, żebym, jak najdłużej mogła być z Antkiem, bo wychował się w domu, w którym jego mama zaczęła pracę pół roku po porodzie i wie, jaki to ból dla dzieciaka, kiedy nawet mama nie ma dla niego czasu.
W sposób tragiczny? Ciekawe...
Fakt, może i punkt o zakochiwaniu jest zbędny, ale nie napisałam przecież, że chcę zakochać się w kimś innym. Może chcę znowu zakochać się w M.?
Więcej dystansu do świata. Polecam. Dobra sprawa.