Październik. Jesień. Deszcz.
Idealny czas, żeby posiedzieć i pokisić się w domu. Ale, żeby nie było, że bezproduktywnie i całkowicie leniwie. Nie cierpię się nudzić, więc czasem w porze na spanie zachce mi się dziwne rzeczy robić. Tym razem wypadło na domowe drożdżówki z owocowym i jabłkowym dżemem ^^ I wcale nie przeszkadzała mi późna pora. Antek pomagał mi w ugniataniu ciasta (strasznie nie lubię tego robić:)), ale nie zdążył już skonsumować świeżych, prosto z piekarnika bułeczek.
Kiedyś wydawało mi się, że robienie domowych drożdżówek jest takie trudne, a okazały się proste, jak bułka z masłem. Trzeba tylko trochę więcej cierpliwości i siły w rękach :) A rano będziecie się zajadać swoimi własnymi, najlepszymi bułkami na świecie:)
No...może nie aż tak pysznymi, jak z piekarni, ale nie posiadam żadnych dziwnych specyfików, które dziwnie spulchniają piekarniane wyroby. W sumie, to plus, bo wiem, co jem :)
Ale i tak, jak na kulinarnego poszukiwacza, mam potrzebę szukania jeszcze lepszego przepisu na owe bułeczki. Co nie zmienia faktu, że i te są naprawdę dobre ^^
Antoni zjadł 3 na raz! A rzadko zjada całe śniadanie, poza swoją butelkową kaszką:)
~~*~~
...:::Składniki:::...
( na ok. 14 dużych drożdżówek)
- 50g świeżych drożdży
- 1/2 szkl. cukru (może być odrobinę więcej)
- szklanka ciepłego mleka
- 0,5 szkl. roztopionego masła
- szczypta soli
- 2,5-3 szkl. przesianej mąki
- odrobina wody lub roztopionego masła do posmarowania
- kruszonka
Do większej miseczki wkruszyłam drożdże, zalałam ciepłym mlekiem, dodałam cukier i wszystko wymieszałam, aż drożdże się rozpuściły. No...troszeczkę...tak tyci się nie rozpuściło, ale to nie zaszkodziło.
Przykryłam ściereczką i zostawiłam w ciepłym miejscu na ok. 20-30 minut.
W międzyczasie przesiałam mąkę i roztopiłam masło.
Do gotowej drożdżowej mikstury stopniowo wsypywałam mąkę, sól i wlewałam delikatnie roztopione masło.
Ciasto wyrabiałam, wyrabiała, wyrabiałam....ale i tak się dalej trochę kleiło. Prawda jest taka, że czym mniej mąki w cieście drożdżowym, tym lepiej :) Serio :)
No i jak już wyrobiłam z Antkiem ciasto, a ręce wołały o pomstę do nieba, odstawiłam do wyrośnięca na dobrą, porządną godz.
Wyrośnięte ciasto rozwałkowałam i powstał wieeeelki placek!
Wysmarowałam drożdżowiec owocowym i jabłkowym dżemem, zawinęłam, jak naleśnik i pokroiłam na 14 konkretnych porcji.
Ułożyłam na blaszce i przykryłam jeszcze na 20 minut, aby trochę bardzie wyrosły.
5 minut przed pieczeniem, nastawiłam piekarnik na 180stopni.
Wysmarowałam bułki wodą i obsypałam kruszonką. W piekarniku spędziły 15 minut.
A rano....z mlekiem....przegryzając orzechy...Mniam^^
Bardzo szybko znikają, bo są niewiarygodnie delikatne i niezapychające tak, że ruszyć się nie da :P :)
I jak już wspomniałam o jesieni...To czekam na Hall♥ween!
Wymyślam właśnie nowy makijaż, bo raczej nie wybierzemy się na tourne po mieście z Antkiem, żeby straszyć i zbierać cukierki, ale może już w przyszłym roku, nie tylko makijaż zajmie mi głowę, ale i strój dla potworka ♥
Jeszcze dużo napisałabym o jesieni, ale niech dzisiaj bułki mają swoje 5 minut^^
Jakie lubicie najbardziej?
P.S
Wiecie, co...Uwielbiam jak mi szeleszczą liście pod butami ^^
wygladaja pysznie!
OdpowiedzUsuńnominowałam Cię do Liebster Blog Award więcej na moim blogu http://appetiteforlife.blog.pl/2014/10/03/liebster-blog-award/
OdpowiedzUsuńnominowałam Cię do Liebster Blog Award więcej na moim blogu http://appetiteforlife.blog.pl/2014/10/03/liebster-blog-award/
OdpowiedzUsuńOjej^^ Niesamowicie mi miło^^ Dziękuję ^^
Usuń